piątek, 28 października 2011

Szkolenie dla przyszłych tutorów Akademii Przyszłości


Większość planów na ten tydzień kompletnie mi się pozmieniała... Efekt był taki, że wczorajszy wieczór miałam spokojny i wolny. Pomyślałam więc, że czemu by nie? Pójdę na szkolenie Akademii Przyszłości wcześniej niż planowałam, im szybciej tym lepiej i będę miała je już za sobą. Ostatecznie, jeśli ten tydzień mógł mi tak zwariować, to równie dobrze następny też może a to już mi nie pasuje;) Poszłam więc, a właściwie pojechałam na odległy Imielin, by spędzić tam niemal 5 godzin. I ...?

Nie lubiłam siebie za zapał, który miałam na początku odnośnie "Projektora" chociażby. Łał, robimy super rzeczy dla dzieciaków, czegoś się nauczą i będzie super, bo przy okazji będą miały frajdę. A później? Kiedy się przekonałam, że sama niewiele mam szansę w to wnieść, bo moja megaaktywna koleżanka miała tysiące pomysłów i mnóstwo doświadczenia, zrezygnowałam... Poza tym sam projekt nie był czymś , co by mnie porwało. Straciłam wiarę w sens, że tak powiem.

Teraz było zupełnie inaczej. Może już samo to, że o WIOŚNIE słyszałam od Anety, czy w ogóle za sprawą Szlachetnej Paczki w której też miałam swój mały ale jednak udział. A jednak wszystko to, czego się uczyłam, było dla mnie nowością i może nie sprawiało, że mówiłam sobie w duchu "TAK!!! To jest SUPER pomysł!!!"... za to upewniałam się z każdą chwilą, że to mi właśnie odpowiada i że akurat tutaj pasuję: ze swoim nastawieniem, doświadczeniami, może też i z obawami i wątpliwościami. Nie było słomianego zapału, było za to mówione sobie cichutko w duszy: tak, chcę.

Dużo wiedzy na temat WIOSNY i samej Akademii Przyszłości to jest właśnie to, czego potrzebowałam.

Na czym polega działanie Akademii przyszłości w którą się właśnie angażuję? Teoretycznie raz w tygodniu mam przeprowadzić zajęcia z jednym dzieckiem. Pewnie będą to zajęcia z polskiego. Będziemy się tak spotykać raz w tygodniu na godzinę. Przez cały rok szkolny. W praktyce nie chodzi wcale o przedmiot. Chodzi raczej o to, żeby dziecko uwierzyło w siebie, w swoje możliwości... że może się nauczyć, że jest ktoś, kto dostrzeże w nim pozytywne strony, to co faktycznie robi dobrze. Czy sobie dam radę? Myślę, że "tylko głupiec nie ma wątpliwości"... Myślę, że sobie poradzę...

W pewnym momencie przyszło mi do głowy, że nie umiem inaczej- w pewnym momencie mojego życia było mi trudno, było naprawdę źle- może nawet nie tylko w jednym momencie, właściwie to w wielu. Dostałam wtedy tyle wsparcia i pomocy, wiary we mnie kiedy sama w siebie nie wierzyłam, że czułabym się zupełnie nie w porządku, gdybym sama nie pomogła komuś... Nie bez znaczenia jest też to, że dając, sama coś "dostaję", oczywiście jeśli faktycznie daję dobro, a nie tylko tak mi się wydaje.

Chcę. I wierzę, że umiem.

sobota, 22 października 2011

piątek, 21 października 2011

Pierwsze spotkanie i rekrutacja


W końcu nadszedł ten dzień kiedy miałam się osobiście przekonać "czy jestem zupełnie pewna że tego chcę" bo jednak swoją drogą myślenie o tym, a swoją drogą spotkanie twarzą w twarz:)
Kilka dni temu dostałam maila z zaproszeniem na spotkanie organizacyjne i rozmowę. Dziś miało miejsce jedno i drugie. I?

Spotkanie miało miejsce w szkole podstawowej na Woli. Oczywiście, prawie, że się spóźniłam. Wpadłam do opustoszałej szkoły, nieco zdezorientowana zaczęłam się rozglądać i zastanawiać, czy przypadkiem nie umknęła mi informacja, gdzie ma się odbyć spotkanie. W tej chwili gdy zastanawiałam się, co zrobić, zobaczyłam sympatycznego pana, który spojrzał na mnie, zanucił "Wiosna, wiosna..." na co ja pokiwałam głową a on odpowiedział że to w tej i tej sali.

I wszystko jasne.

Kiedy weszłam, w sali było sporo ludzi zapewne w moim wieku, lub niewiele młodszych i starszych. Wszyscy siedzieli w ławkach, tych samych, które zazwyczaj zajmują dzieci. Przy tablicy stała grupka młodych ludzi, z zapałem o czymś dyskutujących. Kiedy do sali weszła grupka spóźnialskich, sympatyczna dziewczyna z grupki po tablicą powiedziała: To co, zaczynamy?

Po czym opowiedziała nam pokrótce, czym zajmuje się stowarzyszenie WIOSNA, jakie są założenia Akademii Przyszłości i na czym dokładnie polega bycie tutorem. Później przedstawiła nam liderów poszczególnych szkół. Liderzy opowiedzieli nam krótko o konkretnych szkołach, nauczycielach i dzieciach. I tu zaczęło mnie ogarniać lekkie zniechęcenie, bo okazało się, że wszystkie szkoły są dosyć daleko od mojej dzielnicy: na Pradze, Imielinie, czy Sadybie. Jednakowoż, kiedy dziewczyna prowadząca spotkanie miała zamiar w zastępstwie za nieobecnego lidera opowiedzieć o szkole w której się znajdowaliśmy, do sali wpadł pewien wysoki, szczupły chłopak o długich, ciemnych włosach i zapytał:

-Marysiu, opowiadałaś już o szkole na Miedzianej? Nie? To ja opowiem.

Po czym entuzjastycznie opowiedział o tejże szkole, z zapałem gestykulując i jeśli ktoś miałby wątpliwości, straciłby je, widząc ten uśmiech, entuzjazm i błysk w oku. Moje zniechęcenie również minęło bez śladu, bo szkoła na Miedzianej to zdecydowanie najbliższa mojego mieszkania szkoła.

Kiedy już każdy z liderów wypowiedział się na temat swojej szkoły, każde z nas miało wylosować dwa pytania z ogólnej puli. Po czym mieliśmy zdecydować, do zespołu której szkoły chcemy dołączyć. Kiedy to nastąpiło, przyszedł czas na rozmowy z liderami, które miały zadecydować, czy znajdziemy się w ich zespole czy nie.

Przed samą rozmową miałam okazję powymieniać poglądy na temat Akademii Przyszłości i związane z nią wrażenia z innymi kandydatami na tutorów. Po czy przyszła moja kolej na rozmowę w cztery oczy z entuzjastycznym chłopakiem, który okazał się liderem szkoły na Miedzianej. Spytał mnie, dlaczego chcę się zaangażować w Akademię Przyszłości, czy mam jakieś doświadczenie w pracy z dziećmi i co ogólnie w życiu porabiam. Nie miałam problemu z odpowiedzią na żadne z tych pytań, bo dokładnie przemyślałam powody, dla których chciałam się tu znaleźć. Później przeszliśmy do pytań z wylosowanych kartek, dotyczących konkretnych sytuacji "z życia tutora", pogadaliśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się.

Ciągle jeszcze nie do końca ogarnięta, wróciłam do swojego mieszkania.


wtorek, 18 października 2011

Początki w Akademii Przyszłości


Od czego zaczęła się moja przygoda z Akademią Przyszłości? To dość ciekawa historia...

Chwilami mam wrażenie, że niektóre słowa, choćby padały tylko w myślach, trafiają czasem na taki moment, kiedy wszystko jest możliwe. Tak było ze mną, całkiem niedawno, bo kilka dni temu. Pomyślałam, że tak bardzo, bardzo mi zależy na tym, żeby nie powtarzać roku, że jeśli mi się uda dostać ten wpis, jeśli tylko.... zrobię coś. Dłuższą chwilę się zastanawiałam co. Coś, co na pewno zrobię. Coś, co będzie miało wartość nie tylko dla mnie ale i dla innych. Obiecałam sama sobie, że w końcu zaangażuję się w wolontariat, co już od wieków sobie obiecuję, a później się poddaję, bo ktoś nie odpisuje, bo nie chcą mnie z braku doświadczenia, bo... W końcu z zaangażowania w wolontariat zrezygnowałam już jakiś czas temu. PROJEKTOR mnie nie porwał... Pomyślałam w każdym razie, że jeśli się uda, postaram się bardziej niż dotąd.

Dziś, ku swojemu zaskoczeniu, dostałam Bardzo Ważny Wpis. Było to tak mało prawdopodobne, że kilka razy zerkałam na kartę egzaminacyjną i do indeksu, ale... nie chciało być inaczej i całe szczęście! Kiedy wróciłam do mieszkania, w mailach czekała na mnie odpowiedź od WIOSNY, w sprawie zaangażowania się w Akademię Przyszłości. Byłam dziś na spotkaniu w tej sprawie. Zapowiada się OK, a ja ... a ja myślę, że tylko wtedy będzie OK, kiedy sama dam komuś to, co sama dostałam wiele razy - pomoc... To wraca później. 

Przez większą część dnia nuciłam:
"Nieważne, co nadchodzi,
Chcesz tego, czy nie,
Nie zawsze będzie tak.
Wstaje nowy dzień,
I właśnie o to chodzi,
O to chodzi, wiem."
(Video "Papieros")

poniedziałek, 3 października 2011

Dlaczego Akademia Przyszłości?


Hej:)

Sam blog powstał 13 stycznia 2012 roku. Tak, w piątek, trzynastego. tak na szczęście, wbrew porzekadłom. Żeby zachować chronologię, posty dotyczące konkretnych zdarzeń są publikowane zgodnie z czasem, kiedy się wydarzyły.

Dlaczego piszę? Bo chcę się podzielić swoimi wrażeniami związanymi z Akademią Przyszłości, z wolontariatem w ogóle- być może by rozwiać wątpliwości i zachęcić do działania, być może żeby zaspokoić ciekawość jak wygląda Akademia Przyszłości "od środka":)

Kim jestem? Absolwentką filologii polskiej, która postanowiła zostać wolontariuszką (czyli tutorką) w Akademii Przyszłości.  Dołączyłam do naszego kolegium jesienią 2011 roku. Mam nadzieję, że z czasem oddam głos innym tutorom z naszego zespołu przy szkole podstawowej na ul. Miedzianej.

Dlaczego wolontariat? Było wiele momentów w moim życiu, kiedy to mi ktoś pomógł w trudnym czasie. Na pewno, gdybym była sama, nie znalazłabym się w takim miejscu, w jakim jestem obecnie. Kiedy stanęłam na nogi i poczułam się pewniej, zdecydowałam, że chcę pomagać innym. Jeśli prawdą jest, że dobro dane innym do nas powraca, to ja zapragnęłam "oddać" innym to, co dostałam, z nadzieją, że dla kogoś ta pomoc będzie równie cenna jak była dla mnie. Szukałam takiego miejsca gdzie czułabym się dobrze, jednak nigdy nie miałam poczucia, że to właśnie to, czego szukam. Czasem okazywałam się nieodpowiednią osobą (brak doświadczenia) a czasem nie czułam sensu.

Dlaczego Akademia Przyszłości? O stowarzyszeniu WIOSNA wiele słyszałam od mojej przyjaciółki, od at zaangażowanej w Szlachetną Paczkę. Za jej namową pomagałam też w Szlachetnej paczce jako specjalista do spraw opisów. Jednak mimo, że ciekawe doświadczenie, dla mnie było to odrobinkę za mało... Chciałam się bardziej i w trochę inny sposób zaangażować. Poza tym odpowiadała mi sama idea WIOSNY: dawanie nie ryby i nie wędki, ale mentalności rybaka. Dobrze zdawałam sobie sprawę, jak łatwo jest "pomagać", dając to, co samemu by się chciało dostać, nie to, czego potrzebuje "obdarowany" a dla mnie zaangażowanie się w działania konkretnej organizacji i konkretnej akcji było niejako gwarancją, że z nie będę z tym pomaganiem sama  i że jako część całości mogę liczyć na wsparcie. Poczytałam o Akademii Przyszłości i wysłałam swoje zgłoszenie. Minęło mnóstwo czasu i wydawało mi się, że nic z tego...

Jednak okazało się, że jest inaczej :)