środa, 25 kwietnia 2012

Wspomnienie miesiąc po Półmaratonie czyli co mogą mieć wspólnego: książki M. Musierowicz, bieganie i wolontariat?

Czytaliście może książkę Małgorzaty Musierowicz w której grupka młodych ludzi postanowiła rozsiewać wśród nieznanych sobie ludzi „eksperymentalne sygnały dobra” (w skrócie ESD, nie mylić z innym, dość podobnym skrótem) co wywołało nie tylko pozytywne efekty, ale też spore zamieszanie? Śmiało można powiedzieć, że Akademia Przyszłości „wysyła” również sygnały dobra, ale eksperymentalnymi nazwać ich nie można, bo wiadomo, że działają. Udział w 7. Półmaratonie Warszawskim można bez wątpienia nazwać takim właśnie przekazywaniem innym „sygnałów dobra” i mnóstwa pozytywnej energii.



25 marca 2012 odbyła się siódma edycja Półmaratonu Warszawskiego. Z Mostu Poniatowskiego wystartowało 7191 zawodników, tylko 17 z nich nie dobiegło do mety zlokalizowanej na błoniach Stadionu Narodowego. W biegu wzięła też udział charytatywna grupa biegowa "Spartanie" w pełnym rynsztunku, żeby w ten sposób pomóc ciężko chorej, 11-letniej Basi. W Półmaratonie pobiegł też amatorski zespół Akademii Przyszłości w koszulkach z napisem „Akademia zmieniła moje życie. A Ty czyje?”. Można było też spotkać dość niezwykłych biegaczy, jak na przykład Paweł Mej – Bosy Biegacz czy człowiek od stóp do głów ubrany w strój z lycry. Nie lada wyczynem był zapewne ten bieg dla grupy zawodników ubranych w tradycyjne szkockie stroje, kilty.


W tym roku w organizacji Półmaratonu Warszawskiego jako wolontariusze pomagali tutorzy Akademii Przyszłości i ich podopieczni. Była to świetna okazja, by pokazać dzieciom, że pomagać może każdy, bez względu na to, ile ma lat i kim jest, a co więcej: że pomaganie może być naprawdę fajne. Z założenia mamy pomagać mądrze, a to oznacza również, że pomagając dzieciom, nie możemy pozwolić, by czuły się gorsze dlatego, że z różnych powodów tej pomocy potrzebują. Właśnie dlatego tak istotne jest zaangażowanie się w wydarzenia takie jak półmaraton również naszych podopiecznych: dzięki temu z osób, którym ktoś pomaga, stają się osobami, które same dają coś wartościowego innym i dzięki temu mają się okazję przekonać, że dając coś innym – jednocześnie same wiele zyskują.


Nasza fotoreporterka, Greta, zapytana jak odbiera pomysł, by przy organizacji Półmaratonu pomagali tutorzy Akademii i ich podopieczni odpowiedziała, że udział dzieci w takiej imprezie na pewno znacznie się przyczynił do tego, co jest celem Akademii: nie tylko nauka i rozwój, ale także świetna zabawa a przy okazji udowodnienie, że pomaganie innym może sprawiać niezłą frajdę i sprawiać przyjemność. W dodatku niebanalną szansą była też możliwość zwiedzenia Stadionu Narodowego, który zaskakiwał swoim ogromem, przepastnością niekończących się korytarzy i sprawiał wrażenie miejsca, gdzie niesłychanie łatwo się zgubić.

Dzieci wprost roznosiła energia, wkładały wiele zapału w pomoc w punkcie depozytu. Jak powiedział o tym tutor Piotrek :


Nie spodziewałem się, że tak wielu ludzi będzie zaangażowanych w jej organizację. Zaskoczyły mnie dzieci z AKADEMII, które bardzo chętnie pomagały przybyłym zawodnikom w kwestiach pozostawienia w punkcie depozytowym. (choć należało im uprzednio dokładnie wytłumaczyć na czym polega WOLONTARIAT) Rwały się do pracy, licytując kto ma więcej maratonowych siatek. Pomimo długiego czasu oczekiwania na powrót biegaczy z entuzjazmem rozdawały pozostałe torby z ekwipunkiem. Rywalizacja trwała do samego końca.

Tak tutorzy, jak i uczniowie mieli okazję nie tylko wziąć udział w ciekawym wydarzeniu, świetnie się przy tym bawiąc, ale też zwiedzić Stadion Narodowy co zarówno dla tutorów jak i uczniów było niemałą atrakcją.

Wolontariusze Akademii Przyszłości przede wszystkim zajmowali się współtworzeniem depozytów, w których biegacze mogli zostawić swoje rzeczy. Jako, że depozyty były zlokalizowane w podziemiach Stadionu Narodowego, bez wahania można powiedzieć, że 25 marca opanowaliśmy stadion od podziemi J


Jak podkreślała jedna z naszych tutorek, Maja, częste były głosy, że punkt depozytów był świetnie zorganizowany i sposób jaki został zaplanowany sprawił, że biegacze unikali kolejek i niemal od razu dostawali swoje rzeczy. Miło to słyszeć, tym bardziej, że w dużym stopniu się do tego przyczyniliśmy.

Jak powiedział wspomniany już tutor Piotrek udział podopiecznych Akademii Przyszłości został bardzo pozytywnie odebrany, bo i dzieci cieszyły się, że mogły pomóc a i zawodnicy uśmiechali się, doceniając trud przenoszenia często bardzo ciężkich bagaży.


Z pozytywnym odbiorem ze strony samych biegających spotkała się też pomoc dzieci w punktach odżywiania. Jak podkreślała jedna z zawodniczek, Asia:



Dzieci, które dawały batoniki na trasie, były tak rozczulające i taki dawały doping, takiego pałera, że po prostu coś niesamowitego. Ja się wzruszyłam osobiście. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że coś takiego miało miejsce na Półmaratonie.



Warto też podkreślić to, na co zwracali uwagę nasi wolontariusze: nasza współpraca z liderami zespołów przebiegała bardzo sympatycznie i harmonijnie. Każdy z nas został na początku szczegółowo poinformowany, na czym ma polegać nasz praca, w razie jakichkolwiek wątpliwości, zawsze była możliwość by ktoś je rozwiał, poza tym świetnym pomysłem było miejsce, gdzie mogliśmy coś zjeść i napić się czegoś ciepłego, co szczególnie tego dnia okazało się bardzo przydatne. Monika, liderka jednego z kolegium Akademii na Bielanach, podkreślała, że bardzo miło jej się współpracowało tak z innymi wolontariuszami, jak z organizatorami półmaratonu, zaznaczała też że panowało bardzo pozytywne nastawienie z obu stron. Dodała też, że mimo, iż wydawać by się mogło, że każde zadanie takie jak organizacja punktu depozytów jest może nie bardzo wymagające, ale równie ważne i istotne jak każde inne, pozwala poczuć, że przyczyniliśmy się do dużego przedsięwzięcia jakim bez wątpienia był 7. Półmaraton Warszawski. Tutorka Maja również podkreślała, że ma bardzo miłe wrażenia z całego wydarzenia, szczególnie wyróżniając sympatyczną i kompetentną obsługę półmaratonu.


Jak powiedziała nasza fotoreporterka, Greta:


Impreza była dość duża, choć to dopiero półmaraton. Organizacja była dopięta na ostatni guzik, prowadzący przygotowany i zarażający optymizmem. Wszyscy mieli swoje zadanie, pilnowali porządku i świetnie im się to udało biorąc pod uwagę dość rozległy obszar, na jakim wszystko się odbywało. Osobiście podobał mi się również porządek wśród fotoreporterów i prasy co umożliwiło dość łatwą pracę. Chociaż przy takich emocjach trudno usiedzieć w wyznaczonym miejscu ;)


Na nieco inny aspekt Półmaratonu zwróciła uwagę Wiola, tutorka Akademii, świetna jest sama idea półmaratonu i to, że startujący w nim ludzie są pełni pozytywnej energii i na pierwszy rzut oka widać, że mają ochotę zrobić coś fajnego. To z kolei udziela się innym, tak organizatorom Półmaratonu, jak wolontariuszom Akademii Przyszłości, dzieciom i gościom. Wszyscy podkreślali świetną atmosferę w czasie imprezy, jak to ujął Piotrek:

Dzieci zbadały wnętrze stadionu, przemierzając wszystkie jego zakamarki. Najlepiej wspominanym punktem będzie pokój wolontariatu, gdzie razem ze swoimi opiekunami otrzymali napoje izotoniczne (rzeczywiście dały im przyśpieszenie), kanapki i ciasteczka


Podczas całej imprezy panowała bardzo dobra, rodzinna atmosfera.


Greta, zajmująca się fotorelacją z Półmaratonu dla Akademii Przyszłości, zapytana czy wzięłaby drugi raz udział w podobnej imprezie powiedziała, że ma wielką ochotę pojawić się w charakterze wolontariuszki na Maratonie Warszawskim. Nieoficjalnie wspomnę, że nasza fotoreporterka coraz poważniej myśli też o zostaniu tutorką Akademii Przyszłości i doczekać się nie może nadejścia jesieni :)

Dla wolontariuszy na co dzień należących do Akademii Przyszłości udział w organizacji Półmaratonu miała jeszcze jedną, niezaprzeczalną zaletę: pozwolił nam się jeszcze lepiej poznać i zintegrować w bardzo miłej atmosferze. Nie obyło się bez niebanalnych rozmów na temat palenia ognisk… i nie tylko ognisk (i to niekoniecznie dlatego, że 25 marca był zimnym dniem) i rozmów o naszych wrażeniach z zajęć z uczniami Akademii Przyszłości. Nie obyło się też bez zwariowanych i wesołych chwil, pełnych uśmiechu i pozytywnej energii. Na koniec zwiedziliśmy trochę stadion, i przy tej okazji powstało pamiątkowe zdjęcie młodszych i starszych wolontariuszy Akademii.

Wrócę jednak do wspomnianej na początku książki i eksperymentu przeprowadzonego przez grupę przyjaciół. Stwierdzili oni, że kiedy uśmiechają się do przypadkowych osób, co prawda część z nich uśmiech traktuje z pewnym dystansem i zdziwieniem, czasem nawet niechęcią, 90% z nich odwzajemnia uśmiech. Można to porównać do działania Akademii Przyszłości i powiedzieć, że tutaj też dajemy innym coś pozytywnego, a to sprawia, że ci, którym pomogliśmy, zostają zainspirowani do „podania” tego dobra dalej.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Optymistycznie :)


Polecam ciekawy tekst Doroty, myślę, że dość optymistyczny i motywujący:)
Czasem takie właśnie zdarzenia mnie samą przekonują, by odrzucić ponure myśli, dlatego myślę, że warto przeczytać:

Jedna bardzo ważna rzecz …

niedziela, 22 kwietnia 2012

Nietypowe ćwiczenie czyli czym się różni mądra pomoc od niemądrej?


Zaniedbałam ostatnio tego bloga... Naprawię to :) Półmataron Warszawski się odbył, było super, relację-wspomnienie wrzucę niebawem.

Za to dziś chcę napisać o czymś szalenie istotnym. Wieki temu, czyli jesienią, przeszłam szkolenie na tutorkę Akademii Przyszłości. Jako, że tak się złożyło, że w tym semestrze nie prowadziłam zajęć, odbierałam to trochę tak, jakby mi ta wiedza nieco "wyparowała", więc kiedy zdarzyła się taka okazja, zdecydowałam się pójść na aktualne szkolenie dla nowych wolontariuszy, tak dla odświeżenia wiedzy i lepszego przygotowania na przyszłość. Dziś odbyło się to szkolenie. Warto dodać, że mimo wielu wspólnych punktów, każde z tych szkoleń: dawne i dzisiejsze dało mi coś cennego.

Tym, co najbardziej zapadło mi w pamięć, chcę się z Wami podzielić.

Podobnie jak jesienią, zgłosiłam się na ochotnika do pewnego ćwiczenia czy może bardziej scenki. Wyglądało to mniej więcej tak:

Osobie A ktoś zawiązuje oczy szalikiem. Dostaje do ręki kulkę z papieru. I dwie sytuacje.
Pierwsza. Do osoby A podchodzi do niej osoba B, bierze ją za ramię i delikatnie popychając, kieruje w stronę kosza i kiedy są obok mówi: upuść.
Druga. Osoba C stoi z dala od osoby A. Mówi: idź dwa kroki do przodu... Dobrze. Mały krok w prawo. Za daleko, cofnij się odrobinę w lewo. Ok. Teraz przed sobą masz kosz. Wrzuć kulkę.

Z założenia chodziło o pokazanie różnicy między mądrą pomocą (C) a mało mądrą (B). Dla mnie to coś jeszcze...

Za pierwszym razem, kiedy brałam udział w tej scence, byłam tą osobą B. Myślę, że wielu z nas, ogólnie, czasem pomaga w ten sposób. Jednak, żeby się nad tym zastanowić, najprościej jest doświadczyć i takiej i takiej pomocy, kiedy jest się na nią zdanym... Chyba wtedy o wiele łatwiej poczuć tą różnicę i odnaleźć swoją własną mądrą pomoc dla innych. Tak myślę... :) Kiedy za drugim razem brałam udział w tej scence, byłam A. I czuję, że wiele dzięki temu zrozumiałam. Choćby to, jak czuje się ktoś, komu pomagam... jak może się czuć.

Niezwykłe.

Wiem, że było warto.