Minął weekend pełen emocji, nie do zapomnienia, niesamowity :)
Samo to, że spotkałam baaaardzo pozytywnie zakręconych ludzi z całej
Polski, którzy mają podobne ideały do moich własnych było super. A
spędzenie z nimi tego weekendu było wyjątkowym doświadczeniem. I
nieważne, czy była to szalona inauguracja, czy wspólny spacer po
Krakowie, gra miejska której braliśmy udział, wspólne budowanie 'placu
zabaw' dla podopiecznych Fundacji Mam Marzenie... czy długie rozmowy do
późna w hostelu... spotkanie z księdzem Stryczkiem, czy z naszymi
"szefowymi" całej Akademii. Za każdym razem zbudzało to tyle emocji, że
później potrzeba było czasu by się odnaleźć i nie zgubić tego czegoś
ważnego.
Było pięknie i niesamowicie.
Mam nadzieję że kontakt nam się nie urwie... Że dalej będzie tak
pozytywnie jak było ostatnio, kiedy te spólne doświadczenia tak nas do
siebie zbliżyły.
Niby zwyczajne a jednak nie.
Wolontariusze Akademii Przyszłości budują plac zabaw dla grupki dzieci, w
tym dwojga niepełnosprawnych. Jest to plac zabaw dość nietypowy, bo nie
ma na nim huśtawek, karuzel i innych tego rodzaju urządzeń. Co więcej,
to od inwencji samych wolontariuszy zależy, jak ostatecznie będzie
wyglądał. Mają wszelkie materiały do jego stworzenia. Jeszcze godzinę
wcześniej nie wiedzieli, że będą mieli takie zadanie. Mają godzinę na
zbudowanie placu zabaw. Efekt przechodzi wszelkie oczekiwania. Jest
kolorowo, wesoło i niebanalnie. Z pomysłem. Pojawiają się dzieci. Na
początku speszone, nieśmiałe. Nieco przestraszone. Dwoje z nich na
wózkach inwalidzkich. Opiekują się nimi wolontariusze Fundacji Mam
Marzenie.
Gdzieś w grupie wolontariuszy stoi trochę zdystansowana, zamyślona
dziewczyna. Angażowała się w tworzenie dekoracji, dmuchanie balonów i
inne takie różności. Jednocześnie zastanawiała się: OK, ale czy dzieci
faktycznie tego chcą? Dwoje z nich jest niepełnosprawnych, jak się będą
czuli w takim miejscu? Czy nie przerazi ich tłum ludzi? czy na pewno
będą się tu dobrze czuły? Czy to nie jest bardziej męczenie ich niż
sprawianie przyjemności? Wątpliwości się mnożą. Kiedy widzi spięte minki
dzieci, zaczyna myśleć, że miała rację. Dzieci na początku niepewnie
podchodzą do kolejnych stawianych przed nimi zadań. Niepełnosprawnego
chłopca podtrzymuje jego tata. Tęczową Księżniczką opiekuje się mama.
Kilkuletnie maluchy z zapałem biegają do kolejnych atrakcji.
Dziewczyna patrzy i wątpi. Nie jest pewna niczego. To co się dzieje,
zdaje się jej być zupełnie obce i myśli, ze to jedyne wydarzenie tych
kilku dni, którego nie uzna za wspaniałe.
A później przychodzi chwila, kiedy w jednej z części placu odbywa się
zaaranżowana naprędce bajka-przedstawienie, której bohaterką jest Ola,
Tęczowa Księżniczka. Na zakończenie bajki wszyscy zaczynają śpiewać
"Chodź, pomaluj mój świat", a Olę jej mama trzyma w ramionach i kołysze.
Ola się uśmiecha tak, że od tego uśmiechu stopniałoby niejedno serce z
lodu. Dziewczyna, która miała taki dystans, nie ma serca z lodu. zrusza
się. W oczach pojawiają się łzy. Nie umie ich zatrzymać. Później już nie
chce. W tej jednej małej chwili zdaje sobie sprawę, jak wiele by
zrobiła, by jakieś dziecko tak się uśmiechnęło, jak Ola. Mimo wszystko.
Wychodzi na korytarz. Płacze, ale inaczej niż zwykle. Nie dlatego, że
jej smutno. Płacze ze wzruszenia, płacze nad tą warstewką lodu na jej
sercu, która właśnie topnieje. Podchodzi do niej ktoś, podaje
chusteczkę, uśmiecha się.
-Rozumiem cię...- mówi.
A dziewczyna już wie, że choćby nawet nie wiem, jak chciała, nic już nie
będzie takie samo. Zresztą, ona już tego nie chce, by było jak
wcześniej.
Wiem o tym, bo to ja jestem tą dziewczyną.
Poniżej link do filmiku o placu zabaw:
Najbardziej interaktywny plac zabaw na świecie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz